---
w tłumiku nagle pociemniało.
W smoku pojawił się zjełczały olej, w pompie paliwa zatrzepotała
postrzępiona membrana....
Świece żarowe rozpalilły się do czerwoności... powolny klekot odbił się echem
po okolicy. Okolicy, która kompletnie nie pamięta czasów, kiedy potężny
Mastodont dzwonił zaworami...
Ogromne skrzydła strząsały kropleki rosy z chromowanych ramek. Z potężnej
atrapy wytrzepywał się kurz, patyna przestanych lat...
Zaśniedziałe wskaźniki oszukiwały ile wlezie, zbutwiała kanapa miękko bujała
ciekawie przygladając się otwartemu z piskiem zakrecającego tramwaju
szyberdachowi, ledwo poznając niektóre tylko drzewa, które były w czasach
Jej świetności zaledwie krzaczkami.
Przestarzały automat z wysiłkiem i świdrującym chrobotem usiłował wrzucić
drive'a, Mastodont skoczył pół metra naprzód. 4 bębny jednak zatrzymały z
dźwiękiem otwieranej furty cmentarnej cielsko, mały rachmistrz dorzucił 2 zł
za spaloną hamulcówkę. Rudolf Diesel gdyby żył, byłby z Niego dumny - prosta
i niezawodna konstrukcja. Może drastycznie spadły cetany, ale motor
dźwięcznie śpiewał na czterech garach....
Tablice? delikatny uśmieszek. Przeglad? zdaje się, że kiedyś był...
Ubezpieczenie? Ależ nie znam nikogo, kto życzyłby sobie ukraść Mastodonta.
Posypał się piach i kurz. Nie z szosy, ale z zawieszenia. Jakieś żyjątka
uciekały z bezpiecznego przez lata domu. Czy to mu się śni, nie budzcie Go i
nie szczypcie, niech ta mara trwa całe wieki, jak i Jego postój...
Zbiegło się pół dzielnicy zobaczyć, jak odjeżdza ich pomnik, plac zabaw i
kawałek ich krajobrazu - Mastodont ruszył w kierunku nowego domu.
Drastycznie spadły obroty - to tylko automat zmienił na drugi bieg. Posmak
niegdysiejszych marzeń rozwiewał się na cała okolicę, Mastodont nie żałował
sobie oleju - zarówno tego napędowego, jak i do smarowania. Zaskrzypiał 6-cio
voltowy patefon małą płytą na 78 obrotów. Zdaje się, że 1/3 z nich się
spóźniała....
Były właściciel skrył twarz pod szerokim kapeluszem, tak aby nikt nie
widział łez rozpaczy po straconym przyjacielu. Po straconym Mastodoncie,
wciąż istniejącego dowodu jego dostojnej przeszłości.
Brzęczało w Nim wszystko - szyby, drzwi, każda blacha grała uwerturę według
wyimaginowanych nut. Niedożywione opony, a raczej kiszki, którymi się stały,
miękko kląskały po brukowanej wciąż ulicy... Tak tak, tutaj staruszek czas
zatrzymał się na dłuższa drzemkę, z której nie wyrwał go nawet zachwyt
wydawany przez Mastodonta. Świat, choć wciąż w odcieniach zardzewiałej
sephi, powoli odkrywał się na nowo przed nami oboma. Świat zza szyb
automobili. Świat bez wad. Świat z brzęczącym kurantem...
Dzyn... Dzong....brzdek... tak budzi sie do zycia Frankenstein. Zajedzie tak
daleko, jak będzie chciał.
Zajedzie na drugi koniec. I tylko On wie, czy to będzie koniec miasta,
kraju, Europy, czy zaledwie ulicy...
Sznur aut w zwolnionym tempie snuł się opieszale. Można by to nazwać
korkiem. A na czele, jak wódz na białym rumaku, jechał On - Mastodont, i
nikt nie ważył się go wyprzedzić.
Niebieski Mastodont z epoki Jive'a i Swinga. Pamiętający mur berliński,
Edith Piaf i Marlenę Dietrich. Nocne koncerty Beatlesów i puste autobahny...
Mastodont spod znaku gwiazdy. Szczęśliwej Gwiazdy ;)
o------------------------------------o
/KajTan
Polski Fiat 125p 1968 1300cc
www.fiacik.prv.pl
o------------------------------------o