My załoga.



powrót do rajdów i zlotów
Le Grande Tour - Wielka Włóczęga Neptuna

Kaszëbé 11-12 września 2004



fotki z IV Rajdu Kanciaka

itinerer

      W promykach słońca Kryspin zagłuszał okolice swoim mebus-soundem, prychając z wyższością na plastikowe compacty czarną sadzą. Radio świszczało antenką, w baku chlupotała w takt wybojów benzyna. Na pistacjowych kanapach leżało 25 sztuk nowiutkich, cieplutkich i kolorowych itinererów, na które ciekawym okiem spoglądali przypadkowi przechodnie...

     11 września 2004 odbyła się długo przekładana Wielka Włóczęga Neptuna. Na starcie do niesamowitej przygody, który wypadł akurat na ul. Szafarni w Śródmieściu Gdańska tuż koło Mariny, zebrało się 9-cioro uczestników w swych piekielnych maszynach...

     Mimo wielu zapewnień, dość liczne grono sekcji zabytków Morskiego nie stawiło się do dzielnej przejażdżki okolicami Wolnego Miasta Gdańska. Pojawienie się Opla Olympii P2 z 1960 roku obudziło niedawne marzenia. Kiedy szofer wysiadł z Oldtimera, zostawiając puszczony w ruch motor, cichutko wślizgnąłem się za fajerę Klasyka, wygodnie moszcząc się na kanapie. Więc gdzie tu może być pierwszy bieg....? Udało mi się najpierw dźwignąć maszynę do tyłu, a potem ciut do przodu... Ciut, bo należało najpierw spuścić ręczny... Wówczas miękkim głosem opony Rekorda zakląskały po gdańskim bruku...

     Zawodnicy starowali co 5 minutek, lecz pierwsza załoga zaczęła swe zmagania z trasą o wczesnej godzinie, aby zdążyć przeprawić się promem rzecznym i zdążyć na odjazd... pociągu wąskotorowego, który udawał się w dalszy bieg o 11.16 z Jantaru w kierunku Sztutowa. Bohaterska postawa Simci i Jej walka z fanaberiami gaźnika pozwoliła Zoppoterowi dojechać na czas w wyznaczone miejsce toru kolejki. Zdążyliśmy z Jarkiem pojawić się tam na kilka minut przed odjazdem wagonika z roześmianymi uczestnikami...

     Zaledwie po niespełna 3 godzinach pasażerowie niecodziennej przejażdżki powrócili do swych stalowych rumaków, by dalej zmagać się z zawiłościami trasy, która zrodziła się w szalonych umysłach organizatorów. Zaś Ci udali się sobie wyznaczonym ''skrótem'' na szlak. Metę osiągnęliśmy po nadłożeniu kilkudziesięciu kilometrów, lecz widoki zapierały dech w piersiach. A także karkołomne ewolucje szofera Simci, który mistrzowsko wymijał wyboje i braki szosy...

     Uczestnicy Włóczęgi na mecie wPrzywidzuwitani byli dwoma zestawami zdjęć, które należało widzieć lub nie po trasie. Szczerze mówiąc, oba zestawy były i dentyczne. Po obejrzeniu 10 fotek okazało isę, że większość uczestników była w Belfaście (fotka nr 9). Następnie załogi stawały oko w oko z 5 pytaniami z historii motoryzacji. Oczywiście wszystkie poprawne odpowiedzi z tego testu kryły się pod pozycją beeeee Chwilkę później oczom zawodników ukazało się wielce zabytkowe koło zapasowe, pamiętające czasy pierwszych 125-tek. Co bardziej dociekliwi uzmysłowili mi, że jest to opona Pirelli, lecz bieżnikowana. Niestety, ta wypowiedź nie była punktowana...

     Prób było dwie - w jednej należało na oko napompować oponę pompką bez ciśnieniomierza do zadanej wartości. Zbyt mała lub zbyt duża ilość powietrza powodowała przyrost punktów karnych na kontach załóg. Druga próba hołdowała predyspozycjom do kelnerowania - należało przelać wodę z dzbanka do pustej butelki z wąską szyjką. Próby nie nazwaliśmy zabawą w polityka z grzeczności, że nie tylko oni leją wodę.

     Wieczorową porą realizacji uległa Próba Nocna - na podstawie itinerera opisowego należało trafić ze startu na metę (coś nowego ) oraz wykonać po drodze kilka zadań. Ciemną nocą na swoich żarówkach Oldtimery przebijały się przez las nad jezioro... Wszyscy trafili, czasu nie liczono, choć jeden zawodnik długo krążył po okolicznych polankach ) Uznaliśmy, że za rok jesienią zorganizowany zostanie rajd nocny - niedługi, ale cały w egipskich ciemnościach...

     I tak oto przeminął w atmosferze wędzonych kiełbasek na grillu ostatni rajd w tym roku. Mam nadzieję, że zawodnicy byli zadowoleni, bo choć budżet rajdu był bardziej niż skromny, to udało nam się ufundować puchary za 3 pierwsze miejsca (za pierwsze był nim samowar wraz z grawerowanymi plakietkami. Każdy uczestnik otrzymał dyplom zaprojektowany specjalnie na tę okazję przez Jarka.







powrót do rajdów i zlotów